wtorek, 23 października 2018

Nareszcie coś nie o robotach.

Dosyć już o robotach, Noblach i świetlnych szczypcach. Może rzeczywiście, nie każdy musi mieć coś wspólnego z techniką, technologią, inżynierią i cyferkami. Jest na świecie miejsce i dla inżynierów, i dla pisarzy. Dla piekarzy i cukierników. Dla sprzedawców i marketingowców.
O właśnie, o marketingu mi się ostatnio przypomniało. Stare dzieje, interaktywne agencje, projekty stron, kiedy to było :-) I taki filmik mi się wyświetlił z jednego z feedów, które z poprzedniego życia mam jeszcze aktywne:

O czymże ta czterominutowa historyjka? O dinozaurach w wielkich korporacjach zapatrzonych we własną przeszłość. Ślepych na dane, rzeczywiste trendy i oczywiste zdarzenia. Okłamujących samych siebie, że ich czas jeszcze nie przeminął i chcących aby było jak kiedyś...

No i nie mogłem uciec od wrażenia, że marketingowiec który pracuje nad markami drapieżników powinien posiadać - wśród mnóstwa innych - na pewno takie kompetencje jak myślenie strategiczne, rozwiązywanie złożonych problemów, statystyka (rozumienie danych, oddzielenie osobistych preferencji, przygotowanie raportów i wniosków), myślenie krytyczne, rozumienie trendów...

Puk puk.
- Kto tam?
- Matematyka...

:-)

czwartek, 18 października 2018

Tańczący pieso-robot, i żeby nie było, że te roboty to takie super są...

Nie chciałbym, żeby powstało wrażenie iż całe dnie siedzę z opadniętą szczęką i podziwiam jak kłębek kabli, metalu i tworzyw kompozytowych gania po skrzynkach. Bardzo podoba mi się lekko chłodniejszy ton tego komentarza. Ale jednocześnie wczoraj takie cudo widziałem:



Nawet, jeśli to wszystko jest zaprogramowane na ten jeden taniec, i nawet jeśli Atlas nie potrafi biegać po schodach i otwierać drzwi, to za 10 lat będą tańczyć do dowolnego kawałka muzyki, i biegać w każdych środowiskach. Daję głowę!

Miłego weekendu!

piątek, 12 października 2018

O robotach i nietrzeźwych kierowcach wózków widłowych...

„Liczy się gospodarka, głupcze!” - pod tym hasłem Bill Clinton wygrał w 1992 kampanię prezydencką. Od tego czasu to powiedzenie funkcjonuje w skróconej wersji jako 'gospodarka, głupcze'. To tytułem przypomnienia skąd się wzięło to dość często powtarzane powiedzonko.

Trzymałem się za boki ze śmiechu, gdy oglądałem kompilację wypadków robotów:


A potem nie było mi do śmiechu, gdy zobaczyłem to:


Ludziom (właściwie człekokształtnym) nauka chodzenia zajęła miliony lat. Boston Dynamics istnieje 26 lat. Jeśli poświęcą następnych 10 na obniżenie ceny, zwiększenie niezawodności i dostępności swoich robotów, to w czasie kiedy dzisiejsi ósmoklasiści wejdą na rynek pracy, wejdą w środowisko zupełnie inne niż to, które obecnie znamy, w którym dobrze się czujemy, i w którym możemy pośmiać się z robotów.

Powtarzam się, ale kluczem do świata przyszłości jest matematyka. Niekoniecznie na poziomie doktoratu, ale na poziomie swobodnego poruszania się po świecie struktur, cyfr, logiki i zadań.

A więc... 'matematyka, głupcze' :-)

A to dla tych, co śmieją się z wypadków robotów. Ludzie też potrafią...


wtorek, 9 października 2018

Co robimy naszym dzieciom?

Dość przygnębiająca lektura artykułu na innym blogu, który odwołuje się do oryginalnej pracy 'Trajectories of the Earth System in the Anthropocene'. Choć mocno udekumentowany, bardzo prawdziwy i nie dający nadziei dla naszych wnuków, osobiście jestem sceptyczny co do  wpływu tego rodzaju publikacji na społeczeństwa i polityków. Z wielu powodów. Po pierwsze - nikt o tym nie słyszał i w środku kampanii wyborczej ludzie zwykle klikają i czytają nawalanki polityków, lub jak pan A wkopał pana B. Po drugie - zanim zmiany klimatyczne nie dotkną nas osobiście, to jest to dla nas science fiction. Bajdurzenie jajogłowych, podczas gdy w Polsce było cudownie długe i ciepłe lato. Że rekordowe tajfuny na Pacyfiku? Eee tam, u Japońców to zawsze coś wiało. Że huragany w Ameryce Północnej niosą nienotowane wcześniej ilości wody? Eee tam, jak trochę deszczu spadnie to się nic nikomu nie stanie (Pioter, przynieś Tacie piwko bo gorące lato w tym roku nad Bałtykiem...). Czcze gadanie. Ale nawet gdyby politycy, biznes i obywatele w końcu przeczytali tę analizę to wiecie co - mało kto zrozumie co tam jest napisane! Trzeba bowiem zrozumieć wykres, i co on oznacza. Trzeba zrozumieć co to znaczy 'oscylacja', 'średnia', zrozumieć następny rysunek pokazujący czas, średnią temperaturę i możliwe stany Ziemi, ogarnąć 'dodatnie sprzężenie', potem 'ujemne sprzężenia zwrotne',  a na koniec zrozumieć dlaczego 2 stopnie Celsiusza - czyli dla nas na codzień niezauważalne wahanie - ma krytyczne znaczenie. I wcale nie chcę powiedzieć, że powinno być to łatwiej opisane. Nie powinno, jest napisane całkiem znośnie. Jeśli zaś chcemy przyczynić się do pozytywnych zmian, uczmy dzieci matematyki! Niech one zrozumieją przekaz takich artykułów, niech potrafią połączyć fakty i pozornie nieistotne objawy. Niech każdy ma choćby podstawowe  kompetencje STEM. Wasz syn jest młodym gniewnym 'humanistą' w klasie dziennikarskiej? Jak ma zamiar opisywać najważniejsze wyzwania ludzkości, jeśli nie potrafi odczytać wykresu, lub nie rozumie, choćby ogólnie, wpływu różnych procesów na zmiany klimatyczne?

Kluczem do wyzwań niedalekiej przyszłości jest nauka, a kluczem do nauki jest matematyka.

No, a teraz, Pioter, możesz podać  to piwko...

p.s. jak już uratujemy Ziemię, to tutaj cudowny przykład jak inzynieria potrafi uczynić szpital trochę milszym miejscem dla najmłodszych. Cudowne.