środa, 5 czerwca 2019

Valar Morghulis!

Znalezione obrazy dla zapytania valar morghulis arya

No i się skończyło. Jak wszystko na tym świecie. Żal i pustka większa niż po śmierci Jona w poprzednich sezonach bo wiemy, że to już nie wróci... Ale jak się pogrzebie kopytkiem to można zobaczyć, że świat fanów i aktywności wokółgraotronowych nie zna granic. A niektóre z nich są poparte prawdziwą nauką i - chwalić Pana - matematyką. I mamy takie smaczki jak:

1. Tworzenie nowych języków, jak Valiriański lub Dothraki. Wbrew pozorom, to nie jest tylko wymyślanie obco brzmiących wyrazów, ale najpierw tworzenie struktury, reguł gramatycznych i wyjątków. Mnie to przypomina matematykę - zestaw reguł na których rozpina się strukturę języka i jego wierzchnią warstwę, czyli słowa. Więcej w tym artykule oraz tutaj. Mega ciekawe ćwiczenia. Kiedyś, jak jeszcze istniały złe gimnazja, na kursach przygotowujących do gimnazjum nr 46 w Szczecinie, zajęcia nad 'nieistniejącymi' językami były częścią programu. Świetne zadania, gdzie można się było przekonać jak pracują ludzie, którzy próbują odszyfrować zaginione dialekty, i jak bardzo pomaga podejście matematyczne, ułożone, poukładane. Na szczęście gimnazjów już nie będzie, i dzieciaki nie będą sobie czymś tak bezproduktywnym głów zajmować. Uff!

2. Modelowanie wpływu na środowisko naturalne smoków z GoT! Od 1987 roku, Consortium for Mathematics and Its Applications organizuje konkurs dla studentów i uczniów szkół średnich na najlepszą analizę i rozwiązanie dowolnego problemu ze świata. Tegoroczna edycja miała na rozkładzie m.in. prace nad modelowaniem rozmiarów epidemii uzależnienia od środków przeciwbólowych w USA, lub opracowaniem łańcuchu dostaw leków do biednych i niedostępnych rejonów Portoryko. Ale pierwszą nagrodę zgarnął zespół pracujący nad modelowaniem wpływu smoków z GoT na środowisko naturalne. Ile potrzebowały energii i kalorii? Jak duży teren byłby w stanie wyżywić smoki, ile zwierząt dziennie musiałoby być zjedzonych, i jak to tłumaczy się na łancuch hodowli tych zwierząt - to tylko niektóre z problemów do analizy i uwzględnienia. Co powiecie na to, że ten zespół pokonał 14 tysięcy innych prac! A skoro nagrody są pod auspicjami Mathematics Association of America, to pewnie nie jest to byle jaki konkursik. Więcej o tym tutaj

Znalezione obrazy dla zapytania got dragon

3. Analiza tematu, czy smoki z GoT mogłyby naprawdę latać. Fizyka ptaków, aerodynamika, modelowanie komputerowe - nie mówimy tu tylko o niewinnej rozmowie przy piwku czy Draco był za ciężki, czy nie. Tu dochodzą do głosu poważne argumenty, zresztą sprawdźcie sami tutaj lub tutaj, lub super filmik tutaj.

Matematyka jest potężnym językiem, którym mówi nauka. Tak, jak angielskiego uczymy się nie po to, aby jako sztuka dla sztuki odmieniać czasowniki nieregularne, lecz żeby w tym języku czytać, rozmawiać i pisać o wszystkim, o czy chcemy i musimy - tak matematyka to nie jest zdolność obliczenia wartości parametru m, przy którym równanie kwadratowe ma dwa różne pierwiastki, lecz zdolność analizy dowolnego problemu. No, może poza odwiecznym pytaniem: Jak żyć, panie premierze?

A w naszym grajdołku fajny tekst o testomanii i temu, jak mierzyć postępy w nauce (tutaj). Marzy mi się, żeby po ósmej klasie dzieci uczestniczyły w wielozadaniowym projekcie jak jeden z wymienionych, zamiast sławetnego testu ósmoklasisty. Albo widziałbym naukę przedmiotów ścisłych oparte na takich perełkach, zamiast zupełnie bez kontekstu maglować kolejne tasiemcowe ułamki. Sam w przyszłym roku szkolnym stworzę grupkę, gdzie uczniowie będą się bawić w takie zagadnienia. Już dzisiaj wiemy, że przetrwaliśmy pierwszy rok jako nowa szkoła. Jest wiele różnych statystyk mówiących o tym, ile firm upada w pierwszym roku. Nieważne którą bym cytował - te, które przetrwały są w mniejszości, więc brawo my! Teraz możemy zacząć wprowadzać nowe pomysły tak, żeby nauka naprawdę stała się zabawą.

Dracarys...

czwartek, 25 kwietnia 2019

Polecenia na majówkę!

Szmat czasu od ostatniego wpisu. W środku tej szmaty czasu oblężenie przed egzaminami ósmoklasisty i gimnazjalisty. Uff, my przetrwaliśmy, uczniowie przetrwali, nasze tysiącletnie państwo przetrwało, leśnicy i strażacy stanęli na wysokości zadania i pilnowali uczniów. Teraz pewnie sprawdzą  prace i przeprowadzą ustne matury, w końcu nie matura lecz chęć szczera... Kto powiedział, że trzeba szkoły i uniwersytety kończyć aby wiedzę przekazywać i sprawdzać? A tego pana znacie? Można? Można!

Świat tymczasem - jak zwykle  - nie bardzo się przejmuje naszym piekiełkiem. Świetny artykuł o Antonim Zygmuncie, a tak naprawdę o sinusie i cosinusie, i dlaczego są wykorzystywane przez nas setki razy dziennie - choć o tym nie wiemy. Ponownie prośba o kontakt, jeśli nie macie dostępu do artykułu pod linkiem. Właściwie polecam wydrukować i trzymać pod ręką na okazję tych idiotycznych pytań 'do czego mi się to przyda'. Ja jeszcze w zeszłym roku o tej porze pracowałem w firmie IT, i robiliśmy oprogramowanie wykorzystywane w telekomunikacji. Bez choćby pobieżnej znajomości transformacji Fouriera ani rusz - i to w Szczecinie, a nie w jakichś centralach działów R&D!
A swoją drogą to ja do dzisiaj czekam do czego przyda mi się budowa rozwielitki :-)

Zmieniając temat, na długi weekend majowy polecam do posłuchania moją ulubioną Aleksandrę Przegalińską w kilku podcastach z Tok FM:


Fantastycznie niematematyczne rozmowy, których bez matematyki by nie było. Lektura obowiązkowa!

Obiecałem sobie o strajkach nie pisać. Ale za ich sprawą dzieci są wyrwane z cyklu realizacji programu szkoły. Nie ma sprawdzianów, do których trzeba się przygotować, nie ma żmudnych zadań domowych, setek identycznych działań do zrobienia. I nagle dzieci stały się otwarte na zabawy logiką i zagadkami. Sudoku. Po półtorej godziny spędzonych nad sudoku wychodzą zmęczone jak po maturze. Ale z uśmiechniętymi mordkami. Satysfakcja z właściwie zrobionej planszy jak z gola na Stadionie Narodowym. Zagadki logiczne (polecam Logi-Mix) które powodują, że czas leci jak z bicza strzelił, a szare komórki są potem spocone ze zmęczenia. Drodzy rodzice - kupcie łamigłówki za mniej niż dychę i w czasie majówki pobawcie się z dziećmi. Tak, jak rozmowy o filozofii algorytmów są rozmowami o matematyce, nie wspominając o niej - tak łamigłówki są o niebo ciekawszymi zadaniami niż ta sztampa zgromadzona w naszych szkolnych podręcznikach.

Ciekawe dane z Hiszpanii. Od 2015 roku jest tam prowadzony program nauki gry w szachy w szkołach. I co? I uczniowie grający w szachy mają lepsze wyniki w nauce, szczególnie w nauce matematyki. Można? Można! Ale trzeba skończyć z podejściem, że nauka musi być nudna, i że musi polegać na zakuwaniu. Jak to - GRAĆ W SZKOLE?? Dać trochę FRAJDY NA LEKCJI? Jeśli nie mamy nad sobą egzaminu, a dziecko nie ma jakichs katastrofalnych braków - pobawmy się z nim w zagadki, sudoku, układanki z zapałek (np. tutaj). To może zrobić każdy, i może to zrobić dzisiaj. Oczywiście nasze szkoły powinny zmienić program nauczania tak, aby te aktywności włączyć w zajęcia, ale dzisiaj to chyba marzenie ściętej głowy...

Do roboty rodzice!
Znalezione obrazy dla zapytania do roboty

środa, 20 lutego 2019

Jaka szkoda...



Jaka szkoda, że najnowszy raport NIK o nauczaniu matematyki w Polsce zamienił się w klasyczną polską napieprzankę medialną, gdzie nikt nikogo nie słucha, każdy ma swoje zdanie (co w zasadzie jest dobre) i uważa, że to zdanie jest Jedyną Prawdą Objawioną (a to jest kompletnie złe). Piętnastosekundowe media prześcigają się w szybkich diagnozach dlaczego jest źle, jak to naprawić, a w ogóle to wina tych niedouczonych dzieciaków, nauczycieli, szkoły, minister edukacji, a kiedyś to - panie - całki były i w ogóle..... KIEDYŚ TO BYŁO!!

Znalezione obrazy dla zapytania kiedyś to było

Nie słyszałem ani jednej głębszej dyskusji z ludźmi, którzy na temacie się znają. Niepotrzebne nam bowiem zdania mądrych ludzi, bo oni zwykle powiedzą że problem jest mocno skomplikowany, i nie ma prostej (sześciosekundowej) i chwytliwej rady na poprawę. Szkoda, bo fajnie byłoby porozmawiać o tym, po co uczyć matematyki, czy w ogóle uczyć, kogo uczyć - a na końcu jak uczyć. Ja swoje zdanie mam, ale niekoniecznie jest to sprawdzony i jedyny pewny sposób organizacji edukacji w Polsce, więc nie będę pisał, że tak być musi. Poza tym przy tej okazji można porozmawiać o maturach - dlaczego, dla kogo, jak trudne, z jakich przedmiotów. Ale po co, skoro jutro media zajmą się innym tematem, a pojutrze ponownie jakaś Mierzeja Wiślana albo Dwie Wieże będą na tapecie. I tak zostaniemy z fatalnie nauczaną matematyką, z fatalnymi wynikami i nieszczęśliwymi dziećmi, których zmusza się do rozwiązywania układów równań z dwoma niewiadomymi, a oni na ułamkach się potykają...

A tymczasem fantastyczny (ale serio - fantastyczny!!!) tekst w Krytyce Politycznej* o Analfabetyźmie Matematycznym. Lektura obowiązkowa. Musicie przeczytać, to jest tekst który chodził mi po głowie przy tworzeniu naszej szkoły, ale jestem za słabym tekściarzem, aby to napisać. 
Autor świetnie rozprawia się z mitem o 'humanistach', którym matematyka do niczego potrzebna nie jest, i podaje przykłady rzeczywistych zagrożeń wynikających z braku znajomości przedmiotów ścisłych - w tym matematyki. Bez opanowania jej podstaw grozi nam ekspancja ruchów antyszczepionkowych, płaskoziemców i antyewolucyjnych, i coraz więcej tego typu ozdrowień:


Chodzą mi po głowie warsztaty ze statystyki i rachunku prawdopobieństwa dla firm. Sam pamiętam (teraz ze wstydem) jakie śmiałe analizy tworzyłem, gdy pracowałem w całkiem poważnych firmach. Dzisiaj również decyzje o cenach, dystrybucji czy promocjach są podejmowane na podstawie pseudo-analitycznego bełkotu. Warto byłoby nie tylko popracować nad dziećmi, ale i nad dorosłymi...

Jeśli ktoś z Was jest zaangażowany w tworzenie prognoz, modeli ryzyka, analiz lub projekcji, a nie ma dobrej bazy teoretycznej - dla waszego dobra - przeszukajcie internet, jest pełno narzędzi lub materiałów online, które Wam pomogą. Warto!!!

Na deser, warto poczytać wypowiedzi na forum pod artykułem o analfabetyźmie. Polskie piekiełko w pełnej krasie. A największe kopy autor otrzymuje od tych - którzy powinni go bronić - od przedstawicieli nauk ścisłych. Chrystusie... 

* nie, nie czytuję regularnie Krytyki Politycznej, takim kozakiem nie jestem, tekst wpadł przez przypadek do maila :-)


środa, 16 stycznia 2019

Kiedyś to było...

Bum - i już jesteśmy w 2019. Pędzi fala codzienności, z coraz bardziej panicznymi telefonami od rodziców gimnazjalistów lub ósmoklasistów. Strajki nauczycieli, przymusowe ferie, dzieci się cieszą, rodzice martwią nie tylko logistyką dnia codziennego, ale też brakami w realizacji programu. Kołomyja.

A po co to wszystko? Po co chodzimy do szkoły? Po co się uczymy? Czy powinnismy się uczyć? Wszyscy? Czego?

Bardzo ciekawy tekst przeczytałem o coraz bardziej popularnych programach do rozwiązywania zadań z matematyki (i nie tylko). I od razu jazda, że to umożliwia ściąganie, niedozwoloną pomoc na sprawdzianach i testach...
Przeglądając opinie widzę główny prąd dyskusji że to nie fair, bo nikt z nas nie chciałby jechać samochodem po wiadukcie projektowanym przez inżyniera, który ściągał na egzaminach. I że w ogóle kiedyś to było, kiedyś to się uczyło, i kiedyś to szkoły wypuszczały samych mega - wynalazców (to o moim pokoleniu). Hur dur, hur dur, kiedyś to było...

Podobny obraz

Ale to jest fenomenalne narzędzie - tak myślę po przejrzeniu tego cuda. Nie tylko rozwiązuje większość zadań  typu 'jaki jest wynik', ale również pokazuje je krok po kroku. Pozwala samemu w domu, bez pomocy nauczyciela, pracować nad nowymi tematami. Ale jego popularnośc pokazuje dużo głębszy problem w naszym nauczaniu matematyki - skupienie na rachunkach, na biegłości w przekształceniach, zastosowaniach wzorów, w obliczaniu wyrażeń. Katujemy uczniów kolejnymi piętrowymi ułamkami, łańcuchowymi wyrażeniami, pierwiastkami z pierwiastków z ułamków potęg. A co jest prawdziwą frajdą, co sprawia najwięcej przyjemności i jest najbliższe rozwiązywaniu zagadek rodem z Piratów z Karaibów? Zadania z treścią. Dowody. Pokaż. Dowiedź. Wykaż. Rozwiąż problem. Jednocześnie jest to największy koszmar uczniów. Jeśli zadanie zaczyna się od słów 'udowodnij' lub 'wykaż', musimy łapać dzieciaki bo wyskakują w panice przez okna. A przecież to jest własnie obszar, który zawsze będzie potrzebował ludzi. Rozwiązywanie złożonych problemów to własnie jest to, przed czym chronimy nasze dzieci mocno nieświadomie i pełni dobrych intencji z jednej strony (super tekst własnie o tym tutaj), a z drugiej strony nasze programy nauczania w każdym z przedmiotów skupione są na egzekucji ogromnych ilości prostych zadań. Podaj wynik. Zapamiętaj. Wymień.
Bardzo fajnie opisuje podejście do dowodzenia inny blog - Matematyka jakiej nie znasz. Zachęcam aby przeczytać te kilka akapitów o tym, jak w ogóle do dowodzenia podejść, a potem zacząć od prostych zadań - my z dzieckiem. Niech widzi, że my też się z tym męczymy, i tez się tego uczymy. I tak krok po kroku zaczniemy odkrywać najfajniejszą stronę matematyki. Nie wiesz jak zacząć? Bum! Tutaj za 15 złotych polskich kupisz świetną pozycję aby zacząć w podstawówce proste zadania na dowodzenie. Na ostatniej Olimpiadzie Juniorów, na drugim etapie było pięć zadań. Każde z nich na dowodzenie. Ani jedno zadanie nie miało wyniku jaki zwykle znamy, jaki można było policzyć. Ani jedno nie nadawało się do aplikacji wyliczającej wynik. Takie kompetencje są przyszłością, w takich powinniśmy coraz więcej się szkolić, ćwiczyć i trenować.
Chcesz nauczyć się wykazywać, dowodzić, opisywać rozwiązania i zacząć bawić się matematyką? Zapraszamy do nas! :-) A do prostych zadań gdzie trzeba podać wynik - używajcie apki!

p.s. jeśli któryś z podanych artykułów nie otwiera się, ponieważ jest dostępny dla subskrybentów dajcie znak, podeślę wam mailem!

piątek, 14 grudnia 2018

Pomysł na prezent pod choinkę.

Cudowny, mądry i trochę smutny wywiad z jednym z moich ulubionych Polaków - profesorem Zbigniewem Mikołejko. Wśród wielu ważnych tematów jest i fantastyczna pochwała wysiłku. Trudność, odkrywanie, zadawanie pytań, myślenie - wszystko co niełatwe, nieszybkie i niekolorowe. Takie rzeczy są warte naszych chwil na świecie. Takie wysiłki przynoszą owoce, o takich pamiętamy, one nas kształtują.

Bardzo często słyszę od rodziców, że nie ćwiczą z dziećmi matematyki (fizyki, historii, geografii, wstaw dowolny przedmiot...). Powodów jest wiele, i wszystkie rozumiem. Też jestem rodzicem, i też odczuwam to samo. Albo dorośli sami już nie pamiętają przedmiotu, albo się za bardzo denerwują, albo i jedno i drugie. Lub po prostu nie ma czasu. No ale - jak profesor Mikołejko mówi - musi być trudno, żeby było wartościowo. Żeby zadziałało...

Moja propozycja na prezent pod choinkę - dajcie dzieciom swój czas. Razem usiądźcie i zacznijcie rozkminiać matematykę.

Nie zaczynajcie od trudnych rzeczy. Uczcie się razem z dziećmi. Przecież my sami wymagamy od nich, żeby się nauczyły i opanowały ten przedmiot, więc 'ja nie umiem' nie może być dla nas wymówką! To co, oni muszą się nauczyć, a ja nie umiem - i po  sprawie? Kiedy szef (lub klient) ma dla nas jakieś zadanie, mówimy że nie umiemy? Czemu nasze dziecko ma być mniej ważne niż szef lub klient?
Nie musicie znać tematu lepiej od ucznia, możecie razem z dzieckiem się tego nauczyć. Wasz autorytet nie ucierpi, nie bójcie się!
Nie 'uczcie' dziecka matematyki. Potraktujcie to jak czas spędzony razem, nie denerwujcie się, wyluzujcie. Pogadajcie czasem o jakichś nieistotnych pierdołach, po dobrze zrobionym zadaniu obejrzyjcie odcinek Kuców z Bronksu. Zróbcie debatę czy wolicie wolmo czy szybko. Czemu nie?
Skorzystajcie z internetu w poszukiwaniu odpowiedzi. Jest pełno miejsc, gdzie są zrobione zadania z omówieniem, lub wyjaśnione twierdzenia i definicje. Polecam szczególnie Khan Academy. Po polsku!
Nie wymagajcie natychmiastowego ogarniania tematów. Nie denerwujcie się kiedy po raz dwudziesty dzieciak skraca ułamki w dodawaniu. Dlaczego? I tu mała dygresja... Lance Armstrong to nie jest wzór sportowy do naśladowania, ale na kolarstwie się znał - to każdy przyznać musi. W trakcie któregoś TdF, kiedy jeszcze był gwiazdą i wygrywał rok po roku, dziennikarze spytali go o to, na którym z trudnych górskich etapów spodziewa się ataków, które mogą rozstrzygnąć o klasyfikacji generalnej. Lance wtedy odpowiedział: Tour de France nie wygrywa się w górach. Tour wygrywa się w łóżku.

Znalezione obrazy dla zapytania lance armstrong

Nasze mięśnie nie rosną, ani nie wzmacniają się na siłowni. One to robią w domu, kiedy odpoczywamy. Nasz mózg nie uczy się tylko wtedy, gdy słyszymy o nowym twierdzeniu. On to robi na autopilocie, kiedy robimy coś innego. Odpuśćcie nerwy, po pewnym czasie zobaczycie że są efekty wspólnej nauki.

Nie zwracajcie uwagi na oceny. Jest masa mądrych artykułów o szkodliwości ocen (i taka sama ich ilość opisująca czemu oceny w obecnym świecie być muszą). Ale robicie to nie dla dobrej oceny, ale budujecie dobre życie - to musi potrwać, ale efekty mają szansę potrwać kilkadziesiąt lat :-) Na przykład tak, jak na poniższym wykładzie:



To co, do roboty rodzice?

piątek, 30 listopada 2018

Chiny, geny i MadMax

Dzisiaj będzie pesymistycznie...

Wiele razy odwołuję się do książki Homo Deus, ponieważ autor jak nikt inny potrafi połączyć pozornie odległe wątki i pokazać, jak splątany jest świat. Jak bezduszny i nieustannie prący do przodu nie dlatego, że kieruje nim jakaś siła, ale właśnie dlatego, że nie kieruje. A w związku z tym, że nie ma kierowcy, nie ma kogo poprosić żeby się na chwilkę zatrzymał na Orlenie, a my wtedy odetchniemy, hot-doga kupimy, i piwko z lodóweczki weźmiemy.

Więc pędzi ten nasz autobus, a w środku coraz goręcej. Z dziesiątków artykułów, jakie ostatnio w temacie nadchodzącej katastrofy klimatycznej widziałem lub czytałem, polecam ten. W zasadzie podawane liczby zgonów i miliardowe koszty konsekwencji zmian klimatu nie robią na nikim wrażenia, tak są ogromne. Aż nierzeczywiste. Daty są również dość odległe, jak na nasze codzienne pojmowanie świata, gdzie problemem jest raczej to czy najbliższa niedziela jest handlowa, lub czy na święta będzie śnieg. Ale polecam ten film. Nasze dzieci mają wielkie szanse w takim świecie żyć, bo nie koszty materialne są najgorsze, ale rozpad społeczeństw i obecnej kultury prawnej najbardziej przerażają.

Znalezione obrazy dla zapytania mad max world

Inna gorąca dyskusja z ostatnich dni to genetycznie modyfikowane dzieci w Chinach. Harari w Homo Deus opisywał taką przyszłość, i jej konsekwencje - pojawienie się rasy bogów, czyli genetycznie modyfikowanych super-ludzi. Zaskoczeniem nie jest więc to, że to się stało. Zaskoczeniem jest, że stało się tak prędko. A mimo ogromnych kontrowersji, dyskusji i słów potępienia dla He Jiankui, to się nie zatrzyma. Tama puściła.

Znalezione obrazy dla zapytania genetic super human

Pocieszające jest to, że ta metoda ma też ogromne możliwości czynienia dobrych rzeczy, i można jeszcze kilka wagonów tego pociągu (no bo przecież nie wszystkie) skierować na dobre tory. Ale ciekawa rzecz w związku z panem He. To Chińczyk, który rozwinął swoją karierę w Stanach, ale został ściągnięty do Chin w ramach programu Tysiąca Talentów. A jak już poczytacie co to za inicjatywa, od razu polecam lekturę tego artykułu.

I jak po lekturze? Łyso? Strasznie? Może pośmiejemy się razem z chińskich podróbek i tanich rzeczy z AliExpress? Całe szczęście, jak zauważa zarówno prof. Góralczyk jak i Harari w Homo Deus, prognozy nie muszą się spełniać. A właściwie to dobre prognozy dotyczące społeczeństw nigdy nie powinny się spełniać, ponieważ ktoś je zawczasu przeczyta, zrozumie, i podejmie właściwe decyzje tak, że czarne wizje się nie spełnią.

No dobra, ale po co pisać o tym na stronach, które - przynajmniej teoretycznie - powinny traktować o matematyce? Ano chodzi o to, że jedynym ratunkiem dla świata jest edukacja. Racjonalnie myślący ludzie, którzy rozumieją poziom splątania świata. Które odróżniają klimat od pogody, które potrafią czytać dane, i radzą sobie z rozumieniem trendów, problemów i  pozornie niezwiązanych faktów. Chcecie pomóc światu? Uczcie dzieci nauk ścisłych. Uczcie racjonalizmu, matematyki, fizyki, chemii. Uczcie biologii. Sami się dokształcajcie, pokażcie dzieciom że matematyka to nie magia. Do roboty.

Tymczasem na Marsie wylądował InSight, a u nas Radom został zawierzony opiece Matki Boskiej, radni Piotrkowa będą wkrótce debatować nad analogiczną uchwałą, a elektrownia Bełchatów - NAJWIĘKSZY truciciel w Europie - została oficjalnym partnerem rządu w nadchodzącym szczycie klimatycznym. Good luck!

piątek, 23 listopada 2018

Przychodzi baba do lekarza...

Wpadło mi do skrzynki mailowej niedawno takie coś. Długie, ale nie nużące. A niedawno nawet odkryłem, że pod prawym klawiszem myszy jest możliwość tłumaczenia strony na polski, dające zaskakująco dobrą jakość tekstu. Sprawdźcie!! Poziom i klasa rozmówców zasługuje na szacunek, a wnioski na pewno zasługują na uwagę (swoją drogą w naszych mediach brakuje mi podobnej jakości materiałów). Kto czytał Homo Deus, odnajdzie podobny kierunek prognoz rozwoju medycyny. Kto nie czytał, ten trąba i już. Z rozmowy wyłania się fascynujący opis przenikających się światów technologii, informatyki i medycyny. Najbardziej zadziwia nie sam fakt poznania pomysłów, jak używanie Crispr może wpływać na leczenie wielu chorób genetycznych, ale jak blisko w niektórych przypadkach jesteśmy do tego, aby tego typu kuracje stosować na ludziach w życiu codziennym. Wspomniałem Homo Deus z bardzo konkretnego powodu - otóż rozmówcy NYT wręcz tryskają optymizmem mówiąc o przyszłości, pozytywnym wpływie nowych kuracji, lub związkach medycyny z AI, podczas gdy Harari jest dość sporym pesymistą (a może raczej: realistą?). Mam swoje zdanie, ale każdy powinien sam wyrobić sobie swoją opinię.
W tym samym tygodniu, gdy w odcinkach czytałem wspomnianą rozmowę, taka oto 'perełka' z portalu, który stara się być poważnym :-). Dobra, nie będziemy się nabijać z tytułu i tego, jak bardzo przekłamuje rzeczywistą wiadomość. Ale zdarzenie bardzo w kontekście ogólnego tematu, czyli przyszłości medycyny jako współpracy ludzi, maszyn i algorytmów. To już się dzieje, a jeśli coś idzie nie tak, to z winy człowieka.

No dobra, ale po co w ogóle taki temat u mnie, czyli w miejscu poświęconym z grubsza matematyce? Ano znowu w rozmowach z uczniami przewijają się tematy studiów i wyborów życiowych, a medycyna jest jednym z głównych kierunków debat. W tle jest wszechwiedząco - wszechmocna postać lekarza - Boga, który swoim mistrzostwem, doświadczeniem i mądrością dokonuje cudów.


Znalezione obrazy dla zapytania religa

Nie spieram się, sam chciałbym w razie kłopotów znaleźć się pod opieką lekarza profilu Profesora Religi, ale kierunek rozwoju opieki zdrowotnej to technologia, informatyka, genetyka i robotyka które wspierają i otaczają ludzi. A w tle każdej z tych dziedzin jest matematyka, jako fundament całego gmachu wiedzy i kompetencji technicznych. Każdy, kto do umiejętności medycznych doda dotknięcie matematyki, ma większe szanse być nowym Religą, będzie bowiem lepiej rozumiał jak działają te światy które do medycyny wniknęły i dalej będą się z nią łączyć.

Przyszły lekarzu - ucz się całek, ucz się programowania, baw się algorytmami! Będą bardziej przydatne, niż Ci się wydaje!

Miłej lektury - nie zapomnijcie przeczytać całej rozmowy.

Znalezione obrazy dla zapytania da vinci robot