Było już o marketingu. Było o robotach. I nie wzrusza to 'humanistów'. Wszyscy mówią, że ma wzruszać, a nie wzrusza. Bo ja jestem humanistą, i matematyki nie lubię oraz nie tykam jej nawet długim kijem - mawia sporo młodych ludzi.
Będę prawnikiem! Jak Tom Cruise w filmach albo Joanna Chyłka w książkach!
Uniwersytet Harvarda jest własnie w trakcie projektu cyfryzacji dokumentów ponad sześciu milionów spraw sądowych od XVII wieku aż do dzisiaj. Pewnie kilka wyroków na czarownice też zostanie zamienionych na formę elektroniczną :-) Całego tego - nie taniego przecież - projektu nie robią po to, aby młodzym hipsterskim prawnikom ułatwić dostęp do archiwum i umożliwić szukanie precedensów bez wychodzenia z domu, siorbiąc sojowe latte. Robią to, aby zasilić proces uczenia się rozwiązań sztucznej inteligencji. Na tej bazie powstaną dziesiątki aplikacji, które będą te wszystkie SZEŚĆ MILIONÓW spraw pamiętać cały czas, z dbałością o każdy udokumentowany szczegół. I będą w stanie same analizować korelacje, ukryte powiązania, precedensy, przeciwstawne wykładnie. Coś, co dzisiaj prawnikom zabiera lata praktyki, będzie dostępne za kliknięciem myszki. A właśnie przekopywaniem się przez tony dokumentów zajmują się młodzi prawnicy, a nie brylowaniem na salach sądowych (przepraszam, Joanna i Tom).
Więc nawet jeśli pójdziesz na prawo, to twoim codziennym narzędziem będzie sztuczna inteligencja, i im lepiej będziesz z nią rozmawiał - tym lepszym będziesz prawnikiem przyszłości.
A może nie prawnikiem? To malarzem. Będę malarzem!!
Grupa wizjonerskich francuskich artystów, nazywająca się Obvious, zaprogramowała algorytm który 'namalował' niedawno obraz. Śliczne to nie jest (jeszcze nie, a poza tym to kwestia gustu), ale Matko Boska - namalowały to bity i elektrony, które wcześniej 'napatrzyły' się na wiele portretów z początków XX wieku. I wcale nie chodzi mi o cenę, za jaką ten obraz został sprzedany (chociaż 430 tys. zielonych papierków robi wrażenie) ale o to, że na naszych oczach sztuczna inteligencja wchodzi w obszary do tej pory zarezerwowane dla homo sapiens od tysiącleci. Oczywiście, w najbliższej przyszłości roboty nie wykreują Picassa, nie napiszą książki jak Eco, ani wiersza jak Miłosz. Ale nie chodzi o Picassa. Chodzi o miliony 'zwykłych' artystów, którzy swoje obrazy sprzedają za kilkaset złotych, a na codzień są grafikami w agencjach. Oni powinni się bać.
Ja bym się bał.
Dobra, nie będę malarzem, mam w nosie całą tę sztuczną inteligencję. Idę w sztukę filmową! Tam jest miejsce dla prawdziwych humanistów!
Przeczytałem jakiś czas temu o fascynującym eksperymencie filmowym, przeprowadzonym - jakżeby inaczej - na MIT. Otóż zostanie wyemitowany film, którego widzowie będą mieli dostęp do interfejsu zbierającego ich opinie na temat... dalszego rozwoju akcji. To tak, jakbyśmy mogli w 'M jak Miłość' zdecydować, czy wypadek stulecia Hanki wjeżdżającej w kartony zakończy się tragicznie, czy nie. Ponieważ widzów będzie wielu, to system wybierze przeważającą opcję, o ile będzie się trzymać w szerokich ramach fabuły. Czyli nie moglibyśmy kazać Hance nagle funkcjonować jako upiór - mściciel, ale moglibyśmy kazać jej dalej żyć i być żoną Marka (dobry jestem w serialach, prawda?).
Całość ma na celu zbadanie, czy 'tłum' ma jakieś preferencje, czy jego decyzje mogą podlegać jakiemuś przewidywaniu, skoro rozproszony i nie znający się tłum nie ma jednego ośrodka kontroli - jest tylko ośrodek zliczający głosy. Aktorzy na żywo będą musieli realizować decyzje widzów.
Nie wiem, czy taki film będzie ciekawy, a przynajmniej czy będzie aż tak ciekawy, jak 'M jak Miłość'. Ale wiem, że gdybym pracował w przemyśle filmowym to bardzo chciałbym się zaangażować w taki projekt. Przecież to scenariusz żywcem wzięty z 'Black Mirror'. Ale ale, przecież nie mogę w tym uczestniczyć jeśli... nie mam nic wspólnego z MIT. A nie będę miał nic wspólnego z MIT, jeśli nie ogarniam matematyki na choćby podstawowym poziomie.
Tak więc...
Puk puk.
Kto tam?
Matematyka...
p.s. Wiem, że to trochę przydługi wpis, ale raz na zawsze chciałem się rozprawić z idiotycznym używaniem słowa 'humanista' jako zbiorowej nazwy tych, którzy są słabi w naukach ścisłych. I jako słowo wytrych które na tę słabość pozwala i niejako usprawiedliwia! Oto - za Wikipedią - właściwe znaczenie słowa Humanista w kontekście edukacyjnym:
Humanizm edukacyjny
Humanizm jako prąd w szkolnictwie, zakłada, że to dziedziny, które pozwalają rozwijać ludzki intelekt są tymi, które naprawdę czynią ludzi „w pełni ludźmi”. Praktyczną podstawą jest przekonanie o istnieniu różnych możliwych do rozwijania rodzajów intelektu, takich jak zdolności analityczne, matematyczne, lingwistyczne itp. Wzmocnienie jednego z rodzajów, jak uważano, rozwija także niektóre inne jego rodzaje. Ważną postacią końca XIX wieku w humanizmie edukacyjnym był stanowy minister do spraw edukacji W.T. Harris, który wyróżnił „pięć okien duszy”: matematyka, geografia, historia, gramatyka i literatura/sztuka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz